Dziś obchodzimy Światowy Dzień Blondynki.

Najjaśniejsza, najbardziej widoczna i najbardziej jasnogłowa część ludzkości w końcu znalazła swoje długo oczekiwane i zasłużone święto. Być może dlatego, że prawa blondynek, jak one ze złością twierdzą, są niezasłużenie deptane dosłownie na całym świecie, jasna data 31 maja została ogłoszona Światowym Dniem Blondynek.

Bohaterki wielu dowcipów, zakładniczki nadtlenku wodoru i fryzjerstwa, niewinne ofiary glamour, kochanki solariów i silikonu, faworytki prawdziwych dżentelmenów i właścicielki hiperkobiecej logiki, wszystkie one godnie świętowały tę datę po raz pierwszy w 2006 roku, a mianowicie postanowiły dać sobie to, na co zasłużyły i zostać laureatkami ekskluzywnej nagrody - „Diamentowej Spinki do Włosów” (jest to pierwsza specjalna nagroda dla blondynek).

Pierwsze obchody Światowego Dnia Blondynek odbyły się z prawdziwym szykiem. Odbyła się ceremonia wręczenia nagrody „Diamentowej Spinki do Włosów”, poświęconej świętowaniu utalentowanych, inteligentnych, odnoszących sukcesy, modnych i nieskończenie kobiecych. Jednym słowem, najblondynek naszych czasów.

Według naukowców prawdziwa blondynka to rzadkie zjawisko, a według ich obliczeń do 2202 roku blondynki całkowicie znikną z powierzchni Ziemi. Tylko w ciągu ostatnich 50 lat liczba blondynek zmniejszyła się z 49 do 14 procent całkowitej liczby mieszkańców planety. Powodów tego jest kilka. Po pierwsze, aby dziecko urodziło się blondynką, oboje rodzice muszą mieć jasne włosy. Po drugie, w krajach, w których przeważają ciemne włosy, populacja stale rośnie, ale Europejczycy - Niemcy, Skandynawowie, Rosjanie, którzy są nosicielami „genu blondyna” - są coraz bardziej ograniczeni do jednego dziecka. Według naukowców, ostatnia osoba z jasnymi włosami urodzi się w Finlandii, gdzie żyje największa liczba osób o jasnych włosach na mieszkańca.

Łatwo zrozumieć, dlaczego tak się dzieje – naturalna blondynka to rzadkie zjawisko, a znalezienie partnerki, również blondynki, i to z miłości... zdarza się 1 na milion...